Już od najmłodszych lat przejawiałem wszelkie oznaki tego, że swoje dorosłe życie w jakiś sposób zwiążę z samochodami ciężarowymi. Te wielkie, potężne maszyny fascynowały mnie niemal od zawsze, dlatego w podstawówce postanowiłem, że zostanę mechanikiem, by móc poznać ich wszelkie tajemnice. Niestety, nauka w technikum mechanicznym okazała się dla mnie zbyt dużym wyzwaniem i zmuszony byłem zmodyfikować swoje dotychczasowe marzenia na bardziej wykonalne.

Jedyną możliwością kontaktu z TIRami była praca w charakterze kierowcy. Początkowo nie wyobrażałem sobie życia w ciągłej drodze, jednak moja miłość do samochodów ciężarowych była tak silna, że zapisałem się na kurs prawa jazdy C+E, zdałem egzamin teoretyczny i praktyczny za pierwszym razem i znalazłem zatrudnienie u jednego z kieleckich dużych biznesmenów, kierowca Kielce. Pierwszy wyjazd w Polskę pamiętam jak przez mgłę – towarzyszyła mi ciągła obawa, że coś mi się urwie, coś zgubię, spowoduję wypadek na drodze lub nie dojadę na miejsce na czas. Z każdym kolejnym wyjazdem moja pewność siebie rosła, a ja zyskiwałem większe uznanie w oczach szefa. Mimo swojego młodego wieku byłem jednym z najlepszych kierowców wśród wszystkich pracowników zatrudnionych w firmie.

To, co początkowo uważałem za wadę z czasem stało się codziennością. Byłem przyzwyczajony do ciszy panującej w kabinie kierowcy, zakłócanej jedynie przez ciche brzmienie radia i okazjonalne rozmowy z innymi kierowcami TIRów prowadzone przez CB radio. Nie raz, sunąc autostradą, miałem wrażenie, że cały świat należy do mnie, a ja znalazłem swoje miejsce na ziemi – w niewielkiej, ciasnej kabinie samochodu ciężarowego.