Jako żona kierowcy, który świata nie widzi poza kabiną swojego TIRa muszę przyznać, że podczas pierwszych tygodni jego pracy w tym zawodzie byłam nawet zadowolona, że do naszego budżetu domowego wpadnie nieco więcej grosza. Teraz, po roku pracy męża w transporcie, stwierdzam, że jego praca zaczyna mi powoli działać na nerwy. Mam dość jego ciągłej nieobecności w domu i samodzielnego radzenia sobie ze wszystkimi problemami. W ciągu jednego miesiąca przebywa w domu około 8 dni, z czego część wypada w ciągu tygodnia, kiedy ja akurat nie mogę spędzić z nim tyle czasu ile bym chciała, bo też pracuję. Gdy zdarzy się, że dostanie wolne na weekend, nie mam serca robić mu awantur i wykrzykiwać wszelkich urazów, bo widzę jak bardzo jest zmęczony i jak bardzo za mną tęsknił.

Obecnie, moje życie polega na ciągłych okresach wielkiego wyczekiwania i krótkich chwilach spędzonych wspólnie. W trakcie nieobecności męża w domu staram się przygotować mu jak najwięcej przetworów i potraw, które będzie mógł wziąć w trasę, łatwo odgrzać na turystycznej kuchence i choć przez chwilę poczuć się jak w domu. Zauważyłam, że ciągły, siedzący tryb życia sprawił, że przybrało mu się tu i ówdzie, jednak póki co nie jest to jakaś wielka otyłość, a jedynie delikatnie zaokrąglony brzuszek i policzki.

Wiem, że praca kierowcy w Bydgoszczy bardzo mojemu mężowi odpowiada, jednak jak tak dalej pójdzie będę zmuszona z nim poważnie porozmawiać. Póki co obiecał, że porozmawia z szefem, by dawał mu więcej wolnego, kierowca Bydgoszcz. Zobaczymy co z tego wyjdzie.